Poranne unoszenia
zapach kawy wita się z dniem
spoglądam w okno
nie to nie okno
oczy wodzą mnie za nos?
rzęsy ścigają opary
czarnej
chwytam za pędzel
by utrwalić Twoje zawieszenie
na mnie…
w powietrzu unosi się jeszcze…
zapach ciepłych rogalików
obok sok pomarańczowy
czy spałaś dobrze?
Zawiesiłem się znowu
Od brzasku zniewalał mnie Twój zapach
Jestem strasznie łasy na zapachy…
Zsuwają się po mnie niczym eteryczne welony
Przecież wiesz, że tak lubię
W przedpokoju niecierpliwi się Twój płaszcz
– poczekaj jeszcze, rozmawiamy ze sobą
a on – dobrze, wiem, poczekam
Raz jeszcze spoglądasz w lustro,
pozostawiasz mi na wyjście
powrotne wejście…
też będę czekał…