Pohandlujemy towarem bezcennym. Policytujemy kogo teksty mocniejsze. W środowisku literackim zawrze. – Ten „Nowak” to przecież debil, za mało pije wódki. Ze Stedem, niby, siedział przy tym samym stoliku. Konkursy sprzedane, antologie dla swoich. Z nakładów żyją nieliczni. Raz na szmalcu raz na biedzie – parafrazując Andrzejewskiego. Środowisko! ArtyEgo ! Przemilczane przecinki, beznadziejne wersy. Poetyckie disco polo wlewa się do uszu. Miód nie wchłonie takiej ilości miłościwego śluzu. Bo trzeba mieć wyobraźnię. Pastele w głowie. Uwielbiane teksty stawiasz na półce, czytasz i tak swoje. Przemijanie okrutne, dlatego dbasz o własne. Taaak! Więcej uwagi! Artysta pożąda Twojej uwagi! Łasi się jak pies – no napisz, że zajebiste! Milczenie. Głaskanie nam nie wychodzi. Sztuka umiera na kozetce terapeuty. Nie, nie, błagam, proszę nie leczyć artystów! Sztuka to szaleństwo krawędź dłuta wysokie „C” najcieńsza struna. Precyzja chirurgicznego skalpela. Rzucam Cię na wyro, wlewam aortą panoramiczne zdjęcie. 360 stopni to za mało. Dorzucę 3D i super HD. Jednak najbardziej brakuje mi Twoich dłoni, dlatego pierdoli mnie ciepło iPhona wydzielane ze starzejącej się baterii. Wszystko dzisiaj takie mechaniczne krystaliczne takie PRO. Zrozumiesz, kiedy wypożyczone życie do Ciebie nie wróci, a Ty zamiast dłoni nadal pieścisz obudowę telefonu. Kiedyś było jakoś fajniej…czuło się bardziej życie…Artysta przestanie. Ludzie mają inne rozterki. Pranie, sprzątanie, zakupy w markecie. Przewiną Cię w mgnieniu oka zapomną i tyle. Śpij więc mocno i kochaj…wspaniale…